piątek, 25 stycznia 2008

Idzie ku lepszemu


Chociaż nie wiem czy było źle, więc tytuł powinien brzmieć:

"Jest jak zwykle"


ale wtedy też bym nie napisał prawdy i w dodatku osoby, o których chcę napisać i dzięki którym się uśmiecham, mogłyby się obrazić.

Cieszę się, że wiadomości, które wczoraj usłyszałem, nie są dla mnie zaskoczeniem, ale są tak miłe, że po raz kolejny sprawiły mi ogromną radość.
Dobra, koniec wstępu, bo zaraz zaśniecie.

Wczoraj były w szkole, u moich dziec, Elizy i Mateusza wywiadówki, podsumowywujące półrocze.
Elka jest w czwartej klasie, a Mati w pierwszej.

Odkąd pamiętam, Eliza w szkole zawsze była w pierwszej piątce najlepiej uczących się dzieci w klasie i pomimo coraz większej ilości materiału, nie obniżyła pozycji w klasie. Ba, wczoraj sie dowiedziałem od żony, która była na zebraniu, że Elka ma najwyższą średnią w klasie 5,2.
Mati też dostał same pochwały za czytanie i ortografię, bo z kaligrafią musi jeszcze powalczyć - Mój syn. :)

Pewnie, ktoś pomyśli, ze jestem chwalipięta, ale to mój blog i będę wychwalał swoje dzieci ile mi się zechce. ;-p A tak na serio po prostu jestem z nich dumny. Są tak pełne beztroski i dziecinnej ciekawości świata, a jednak już tak dorosłe i obowiązkowe.

Mam nadzieję, że nikt nie pomyślał o tym, że prowadzimy jakiś terror z żoną w domu.
One naprawdę się przejmują szkołą i czasami aż za mocno. Chociaż to może mi się tak tylko wydaje, bo ja zawsze luzacko podchodziłem do szkoły i tak samo na blogu moja mama by nie mogła pisać o mnie, jak ja pisze o swoich dzieciach.

Apropos mamy. To że mogę być dzisiaj dumny z osiągnięć moich dzieci, to głównie zasługa mojej żony, która wkłada wiele serca i cierpliwości w to, by małe Qkawki nie miały problemów z nauką.
Chociaż pewnie i moje pyszne śniadanka, które im robię codziennie do szkoły, też mają jakiś wpływ na wyniki w nauce. :)

Zmorą w tym wszystkim jest religia w szkole, bo często zadania, które dostają w szkole, wymagają zaprzęgnięcia googli do pomocy.

Cześć roboty na pewno odwaliły tutaj geny, ale jak widać z zewnątrz tak i wewnątrz, więcej tych genów odziedziczyły po żonie. :)

Na koniec chciałem napisać o najważniejszym, przynajmniej tak mi się wydaje. To wszystko nie byłoby możliwe bez miłości. Bez tego, że dzieci czują się kochane, że wiedzą ile nam dają szczęścia. Być może w ten sposób, podświadomie, chcą się jakoś odwdzięczyć, a być może po prostu miłośc dodaje im skrzydeł.


A tutaj bohaterowie wpisu.














Brak komentarzy: