sobota, 5 stycznia 2013

Być może coś się ruszyło

Od poniedziałku nowy rozdział w historii pracy w allegro. Chyba w końcu po prawie 1,5 roku, trafię tam gdzie mi będzie dobrze. Będzie i forum i trochę marketingu i maile z userami. Może nie będę się czuł obco, niepotrzebnie? To chyba moja ostatnia szansa, żebym odnalazł się u Wielkiego Brata. Ja mały człowiek, który lubi spokój i harmonię, nie chce uwierzyć, że tu nie pasuje. Zobaczymy czy z krzywdą, a może z podniesionym czołem spojrzę niedługo w przeszłość?

czwartek, 4 października 2012

Jeszcze żyję, ale...

... co to za życie, chciałoby się powiedzieć. Nawet bym nie przypuszczał, że praca może mieć taki wpływ na całe życie. Najpierw degradacja, potem rozwiązanie mojego działu. Działu, który był dla mnie wszystkim, to co robił i ekipa w nim pracująca. Wszyscy gdzieś rozeszli, odnaleźli w nowej rzeczywistości, ja nie mogę. Cały czas marzę, by iść gdzieś tam do góry i przekonać, że to co robiłem przez 10 lat nie było i nie jest bezsensowne. Serce się kraje, jak na to patrzę. Jak wszystko w ciągu roku zostało obrócone w popiół. Może to znak obecnych czasów. Może to moja natura, nieprzyzwyczajona do zmian, tak negatywnie na to reaguje? Popadłem w totalny marazm. Ani kroku do przodu od roku. W dodatku żadnych ludzi przy mnie. Nie wiem, czy po żonie przejąłem aspołeczność, czy może to jakaś depresja i niechęć do ludzi z niej wynikająca. Kiedy się to zmieni? Czy potrzebuję jakiegoś kopa, a może mentora, który by mnie obudził i pobudził do działania? Zobaczymy, czas pokaże.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Tydzień bez wspomagaczy

Teraz bez wspomagaczy, wiem co to jest naprawdę rzucanie palenia. Wczoraj nawet szukałem tytoniu, żeby sobie zrobić skręta. Najgorsze jest to, że chce mi się palić i wiem, że jak zapalę to załapię jeszcze większego wkurwa, dlatego się nie złamałem. Jedyne wyjście to praca, dużo pracy.
Chociaż dzisiaj cały czas latam w środku i nie wiem jak dotrwam do końca dnia.
Kiedy to mi przejdzie?

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Bez wspomagaczy też można

W sobotę podjąłem decyzję. Odstawiam "Champix". Nie dlatego że jestem taki twardziel. Mam wrażenie, że to przez branie tabletek, mam jakby popalone usta, wewnętrzną powierzchnię policzków czy język, wszystko co znajduje się w paszczy. :) No stało się. W piątek rano wziąłem ostatni "Champix". Niestety nie polepszyło się. Tracę smak, słodkich rzeczy prawie w ogóle nie czuję, język mam jeszcze bardziej odrętwiały.

Brak jakichkolwiek wspomagaczy powoduje dwie rzeczy. Po pierwsze rozstanie z nałogiem jest bardziej przykre, po drugie jestem bardziej dumny z kolejnego dnia niepalenia, bo teraz zaczęła się prawdziwa walka z nałogiem. Chcica na ćmika jest duża, ale udaje mi się ją zwalczyć. Zobaczymy co będzie za tydzień czy miesiąc. NO i najgorsze przede mną, czyli alkohol i imprezki bez papierosa.

Jutro rano minie tydzień odkąd zapaliłem ostatniego ćmika. Pewnie nie ostatniego w moim życiu, a może ...

czwartek, 15 kwietnia 2010

One działają

I stało się. Wczoraj był pierwszy od ponad 15stu lat, dzień bez ćmika. Dzisiaj jestem w połowie drugiego. Podobno kryzys przychodzi w trzecim. Martwi mnie to, że Champix-a mam tylko do niedzieli, więcej nie wykupiłem bo drogi. Mam nadzieję, że plastry pomogą. Apetyt jest taki se, wiec jest nadzieja, że większym kaszalotem nie będę.:)

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Rzucanie palenia nie jest takie złe

Brak silnej woli można zastąpić właśnie "Champixem". Ciekaw jestem, ile w tym wszystkim jest chemii, a ile autosugestii. Ale to tylko ciekawość, nie muszę jej zaspokajać, ważne by były efekty i są. Po tygodniu łykania, chęć po sięgnięcia papierosa jest co raz mniejsza.

Dzisiaj w ogóle zapomniałem łyknąć procha i po 6 godzinach jestem po połówce Camela i na razie mnie nie ciągnie.
Przekonałem się, że prowadzenie samochodu przez 4 godziny jest przyjemne również bez ćmika w trakcie jazdy. Będę Was dalej informować o postępach w walce z nałogiem. Do poczytania.

czwartek, 8 kwietnia 2010

Pozbywanie się nałogu - pamiętniczek

Po roku mojej nieobecności w tym społecznym medium, postanowiłem wrócić, by na bieżąco przekazywać moje odczucia podczas rozstawania się z nałogiem palenia ćmików.

Sygnał jaki otrzymałem od losu, to zaoferowana pomoc ze strony naszej korpo Allegro. Były spotkania z lekarzem, indywidualne rozmowy i refundacja leku o nazwie "Champix. Jednak jako zagorzały nałogowiec, po zakupie leków (niestety tylko pół kuracji), odłożyłem je na półkę z myślą, że kiedyś w końcu muszę się za to zabrać.

No, ale 4 miesiące minęły, opakowanie Champixa się zakurzyło, a ja paliłem co raz więcej. Któreś nocy mocno się przepaliłem, grając w jakąś wciągające gierkę na necie. Do tego stopnia, że miałem mocno spuchniętą krtań i ze strachu postanowiłem, zacząć brać tabletki. Jako zagorzały zwolennik ćmika, nie wierzyłem w jakiekolwiek działanie Champixa. Pierwszą tabletkę wziąłem w lany poniedziałek czyli 5 IV 2010. Przy tak silnym nałogu to nawet autosugestia nie pomoże, więc byłem mile zaskoczony działaniem leku, że w kilku sytuacjach w których zazwyczaj palę, tym razem nie musiałem zapalić.

Myślałem, że będzie gorzej gdy pójdę do pracy. Tak i stres i więcej osób zapraszających na dymka, ale o dziwo, nawet po 3 godzinach niepalenia (kiedyś taka przerwa wymagałyby ode mnie ogromnego wysiłku) i staniu przy osobie palącej, nie czułem wielkiej potrzeby zapalenia.

Z dnia na dzień palę coraz mniej. Co prawda na razie pomaga mi w tym jeszcze mocno opuchnięta krtań i problemy z gardłem, ale pamiętam, że nawet podczas dużego przeziębienia potrafiłem więcej spalić w ciągu dnia.

W sobotę przed rozpoczęciem palenia spalałem grubo ponad paczkę na dobę, dzisiaj być może uda mi się zmieścić w pięciu. Najgorsze jeszcze przede mną. W niedzielę, ostatni ćmik w moim życiu. Taki jest plan, ale jak się uda, to wiele w życiu będzie wydawać się łatwiejsze.