czwartek, 8 kwietnia 2010

Pozbywanie się nałogu - pamiętniczek

Po roku mojej nieobecności w tym społecznym medium, postanowiłem wrócić, by na bieżąco przekazywać moje odczucia podczas rozstawania się z nałogiem palenia ćmików.

Sygnał jaki otrzymałem od losu, to zaoferowana pomoc ze strony naszej korpo Allegro. Były spotkania z lekarzem, indywidualne rozmowy i refundacja leku o nazwie "Champix. Jednak jako zagorzały nałogowiec, po zakupie leków (niestety tylko pół kuracji), odłożyłem je na półkę z myślą, że kiedyś w końcu muszę się za to zabrać.

No, ale 4 miesiące minęły, opakowanie Champixa się zakurzyło, a ja paliłem co raz więcej. Któreś nocy mocno się przepaliłem, grając w jakąś wciągające gierkę na necie. Do tego stopnia, że miałem mocno spuchniętą krtań i ze strachu postanowiłem, zacząć brać tabletki. Jako zagorzały zwolennik ćmika, nie wierzyłem w jakiekolwiek działanie Champixa. Pierwszą tabletkę wziąłem w lany poniedziałek czyli 5 IV 2010. Przy tak silnym nałogu to nawet autosugestia nie pomoże, więc byłem mile zaskoczony działaniem leku, że w kilku sytuacjach w których zazwyczaj palę, tym razem nie musiałem zapalić.

Myślałem, że będzie gorzej gdy pójdę do pracy. Tak i stres i więcej osób zapraszających na dymka, ale o dziwo, nawet po 3 godzinach niepalenia (kiedyś taka przerwa wymagałyby ode mnie ogromnego wysiłku) i staniu przy osobie palącej, nie czułem wielkiej potrzeby zapalenia.

Z dnia na dzień palę coraz mniej. Co prawda na razie pomaga mi w tym jeszcze mocno opuchnięta krtań i problemy z gardłem, ale pamiętam, że nawet podczas dużego przeziębienia potrafiłem więcej spalić w ciągu dnia.

W sobotę przed rozpoczęciem palenia spalałem grubo ponad paczkę na dobę, dzisiaj być może uda mi się zmieścić w pięciu. Najgorsze jeszcze przede mną. W niedzielę, ostatni ćmik w moim życiu. Taki jest plan, ale jak się uda, to wiele w życiu będzie wydawać się łatwiejsze.

Brak komentarzy: